wtorek, 18 marca 2008

Pocztówka z podróży do Jamnej



Jak współrzędne w dzienniku pokładowym, jak ślad kół gliniastej drodze, odcisk butów na śniegu, tak pozostawia swoje piętno podróż życia w sercu człowieka.

Walka pomiędzy starym porządkiem a nowym, między dobrem a złem, krwawe dramaty i rozpacz, tęsknota za utraconą miłością i ból rozstania - jak tatuaż na ramieniu, tak wyżłobiona została historia ziemi Jamieńskiej – na zaledwie kilkunastu kilometrach kwadratowych pofalowanych wzgórz.

Dziś spowita czapą śnieżnej ciszy, w której Bóg się przechadza pomiędzy padającymi płatkami śniegu, Jamna wydaje się oazą niebiańską: zda się, że wdrapawszy się na wieżę Kościoła MNP Niezawodnej Nadziei da się chwycić jakąś dostojną nogę anielską majtającą z przepływających obłoków.

W istocie, do nieba stąd niedaleko - choć najmniejsza w gminie, zgodnie z Bożym zamiłowaniem do wywyższania maluczkich, osada ta leży najwyżej wśród zakliczyńskich wiosek, z dala od hałasu, codzienności i zabiegania.

Patrząc na spokój jamneńskiej polany mało kto jednak przypuszcza, jak wielkie namiętności i dramaty kryje w sobie ten leśny azyl – każdy jego zakątek ma swoją historię:

I skały w Bukowcu – ślady starego porządku, po którym zostały tylko opuszczone sabatnie stoły, ołtarze natury, wystrojone białym obrusem śniegu bez nadziei oczekując na biesiadników, ofiary z plonów i lampy świętych ogni.

I jaskinie pełne nietoperzy, salamander i legend o grasującym tu w dawnych czasach zbóju Bardabucie i pozostawionym przez niego złocie, które próbowała podwędzić pełniącemu straż Borucie, pewna rezolutna, acz na swoje wieczyste nieszczęście także roztrzepana niejaka Kasia Maciaszkówna.

I drewniany kościół w Bukowcu, dziś w rycie zachodnim, rozdarty tęsknotą za kraina swej młodości.
I święta Paraksewa, co gorzkie łzy wylewa, łka i żali się do Niebieskiej Panienki, że choć Bukowiec piękny - w Kamiennej piękniejsze śpiewano piosenki…

I groby – a na nich imiona spacyfikowanych w ostatnich dniach wojny, jak krople krwi na białym śniegu, krzyże rzucające cienie od płonących domów…

I sama wieś Jamna – Betlejem ziemi Ciężkowicko-Rożnowskiej – miejsce, gdzie można przeżyć własne powtórne narodzenie. Ziemia święta miłością tych, którzy byli tu od zawsze i tych, co przybyli niedawno, na fundamentach starego domu zakładając nowy: Republikę Piesko-Pańską, Dominikańską, obóz dla takich, jak ja, miejskich uchodźców.


I w końcu ja, która się stała częścią tego miejsca, z moją własną legendą, którą tu przeżyłam, i do której wracam, przywołując z pamięci obrazy czerwonych dachów, kalwarii i kapliczek, ścieżek i zakątków ….jak pocztówkę z podróży - remedium na codzienność.

7 komentarzy:

Anonimowy pisze...

:)
prawie jak Tokarczuk!

hartbit pisze...

:-)))) prawie....robi różnicę :-)))
ale jak miło :-)))

Anonimowy pisze...

a dla mnie lepiej niz Tokarczuk...bo prawdziwie.

"...widze przed oczyma duszy mojej..."

co Ci hartbit'cie w duszy gra? jakie mysli? jakie slowa? jestes na pewno bardzo bogatym duchem....czy umiesz tym zarazic innych?

pozdrawia Cie ten od wczesnowiosennych lodow :)

Unknown pisze...

Nie ma jak stac u bram i kolatac do bolu... a ponoc tak niewiele trzeba.

uklony z podrozy do szwecji, tutaj Pascha mnie czeka, mrozna ale mam nadzieje iz skuteczna na nowo...

z uklonami
zwierzopax

Anonimowy pisze...

zwierzopax
nadal stoi u bram napisania

po raz ostatni bo wolnosc ma swoje granice...

hartbit pisze...

Zwierzopaxie - pukajcie a otworza wam.. a nadzieja zawiesc nie moze :-))))

Anonimowy pisze...

to jeszcze raz ten co pierwszy komentował :)

u Tokarczuk to też przecież prawdziwie ? i nawet okolica mi się kojarzy, tam koło Nowej Rudy też są takie górki pomniejsze i rozmaite stare kapliczki...

w ogóle to dobrze takie mieć miejsca do powracania od czasu do czasu! :)

pozdrowienia

K.